poniedziałek, 13 grudnia 2010

Najcięższy...

*
Najcięższy jest metafizyczny syf.
To on jest największy.

Wtedy ja-człowiek, staje się mniejszy.

Jest tak, jakbym zniknął.
Nikt, znikąd.

Po cokolwiek, już nieważne.

Stało się za małe, ja za słaby,
a żar, jaki noszę, przeciw mnie.

Palę się...

Płonę takim ogniem,
który pali mi wnętrzności,

rzyga mi ogień w mózg,
aż do okropności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mile widziane.