1. 33 wiersze 2. Ranoc 3. Czytając poetów przeklętych 4. Zeszyty 5. Upały - opowiadania.
sobota, 3 marca 2012
żałostiensis
żałostiensis
Jestem wśród was
bo przyszedłem
tutaj boso
nie wiem po co
patrzeć uważnie
patrzeć głęboko
by dostrzec wokół
więcej niż nic
jestem skazany
tak bardzo uwikłany
ale chcę zagłuszyć
popeliny jęk
nie wiem o co chodzi
ale chcę chodzić
mając plecy proste
głowę wysoko
i postawiony kołnierz
VIII `06
wtorek, 28 lutego 2012
Klaustrofobia...
Klaustrofobia
Popatrz przez okno
popatrz na rzekę
zobaczysz w niej
własne oblicze
i jeszcze ktoś
pojawi się obok
a potem wiatr
rozwieje obraz
i wrócisz do środka
by patrzeć na ściany
na ściany jak płaczą
walczyłem ze sobą
by być kimś innym
walczę ze sobą
bezustannie o wszystko
nie jestem motylem
nie umiem się wzbić
noszę kalosze
przybite do podłogi
urodziłem się dawno
ale dokładnie pamiętam
dokładnie pamiętam
klaustrofobię
klaustrofobię w macicy
klaustrofobię na ulicy
klaustrofobię na rynku
klaustrofobię w sobie
nie chcę pamiętać
--
Mam wiersz, a piosenkę dorzucę niebawem... z tego samego koncertu...
sobota, 18 lutego 2012
kael - komentarz do bloga01
Jako autor poniższego bloga, który pragnie na nim opublikować wiersze, które udało mi się, czasem się udaje i te, których nie udało mi się dotąd wydać tzw. drukiem, bo kuśtykam i chodzę o kulach i nigdy z nikim prawie nie gadam; zastanawiam się, czy powinienem tutaj pisać jakiekolwiek komentarze od siebie za szerokie, czy zbyt częste. Ale chodzi mi wyłącznie o tekst, który puchnie mi w oczach i pod palcami szeleści, jak go wklejam za pomocą ctrl+V do niezwykłego internetu ze swojego wirtualnego statku, tu.
Jest mi miło, że ktoś tu zagląda od czasu do czasu, tak tak, wiem wiem, jest niszowo, głucho i nie ma litości, tak, takie są te wiersze, jest naruszone różne tabu wielokrotnie, wieje chłodem, nieprzystępnością, murem i znojem. Ale proszę Państwa, ja proszę o pamięć, że są tylko poezją te słowa, mam nadzieję znaczy. I już wielokrotnie zagabywany nawet w realu, szczególnie o co bardziej drastyczne, katastroficzne wiersze z tego bloga z tomiku Czytają poetów przeklętych... Proszę Państwa, co piszę do bardziej dociekliwych czytelników, jeśli się znajdą, katastrofizm tutaj jest sztafażem tylko ze słów wyjętych żywcem z niektórych książek lub przerobionych czy przemyśleniem na temat literatury. Wielokrotnie ja nie jestem podmiotem lirycznym, proszę w ten sposób nigdy nie odczytywać tych wierszy, ani żadnych innych. To proszę Państwa jest tylko tekst, który startuje w konkursie walory artystyczne i dialog z kulturą.
W pewnych wierszach jestem podmiotem lirycznym, w wielu, ale w innych nie. I jeśli słyszę takie pytania, czy ja jak napisałem w wierszu, że kochanka kojarzy mi się ze śmiercią, to jestem nekrofilem od bardzo znanych poetów znających się na poezji, to się dziwię?
kael
Jest mi miło, że ktoś tu zagląda od czasu do czasu, tak tak, wiem wiem, jest niszowo, głucho i nie ma litości, tak, takie są te wiersze, jest naruszone różne tabu wielokrotnie, wieje chłodem, nieprzystępnością, murem i znojem. Ale proszę Państwa, ja proszę o pamięć, że są tylko poezją te słowa, mam nadzieję znaczy. I już wielokrotnie zagabywany nawet w realu, szczególnie o co bardziej drastyczne, katastroficzne wiersze z tego bloga z tomiku Czytają poetów przeklętych... Proszę Państwa, co piszę do bardziej dociekliwych czytelników, jeśli się znajdą, katastrofizm tutaj jest sztafażem tylko ze słów wyjętych żywcem z niektórych książek lub przerobionych czy przemyśleniem na temat literatury. Wielokrotnie ja nie jestem podmiotem lirycznym, proszę w ten sposób nigdy nie odczytywać tych wierszy, ani żadnych innych. To proszę Państwa jest tylko tekst, który startuje w konkursie walory artystyczne i dialog z kulturą.
W pewnych wierszach jestem podmiotem lirycznym, w wielu, ale w innych nie. I jeśli słyszę takie pytania, czy ja jak napisałem w wierszu, że kochanka kojarzy mi się ze śmiercią, to jestem nekrofilem od bardzo znanych poetów znających się na poezji, to się dziwię?
kael
środa, 15 lutego 2012
Nawróciła się natura.
Nawróciła się natura.
Nawróciła się natura
na właściwy ton.
Decyzja nie najszczęśliwsza
Nie będę szedł z prądem,
pójdę obok.
Jestem tu sam.
Sam siedzę w fotelu
i obmyślam plan.
do zrealizowania na jutro
zaraz jutro
się do niego zabiorę
bo nie mam krzty pokory
pozamykam wszystkie wrota
powypalam wszystkie mosty
rozwiążę wszystkie kładki
wszystkie szpary nadziei zapryskam
wszystkie przeciekające obiecujące
coś radości
której nigdzie nie ma
choć miasto wyległo na ulice
odrzucając większość
męczących pragnień
czuję samo bycie
i to mnie tylko interesuje
bo jest na chwilę
chcę doszukać się blasku
którego nikt nie widzi
wierzę, że on jest
jest rozwinięciem
czego nie ma
i powstaje brak
jak tego serca nie zechcesz
wyrzucę je do śmieci
co was obchodzą zwidy
szamańskie w środku miasta?
--
Poniżej kawałek Ranocy do tych słów zarejestrowany na żywo w Radiu PIK w Bydgoszczy.
http://www.myspace.com/music/player?sid=81221642&ac=now
--
Poniżej kawałek Ranocy do tych słów zarejestrowany na żywo w Radiu PIK w Bydgoszczy.
http://www.myspace.com/music/player?sid=81221642&ac=now
PIOSENKA
PIOSENKA
Co jest na świecie najpiękniejszego?
Czy to kobieta, czy raczej łatwizna
z jaką by można szurać po świecie?
Co jest na świecie najpiękniejszego?
że aż przykłada moją rękę
by wzniecać spod niej
drgające fale
nazwy mych myśli
Co jest dla mnie tak bardzo piękne
by zatrzymać spiralę mrocznych scen?
Czy może być coś bardziej czystego
niż septymowych akordów
barwny korowód?
Wlepić się w nastrój leniwy,
ciągnący się spazm oleisty
pokulać w ciele rytm narowisty
ugnieść na ciasto smak liryczny
spod palców wzbudza się
egocentryczny teatr uliczny
z gardła wychodzą słowa daremne
takie jedyne, jeszcze nieforemne
IX `06
czwartek, 19 stycznia 2012
Usiadłem sobie na ławeczce.
Usiadłem sobie na ławeczce.
Usiadłem sobie na ławeczce
gdzieś w Lublinie.
Jest tabliczka na bloku
z numerem 10. Os. Pogoda, ul. Zimowa.
Chłopcy bawią się piaskiem
zamkniętym w piaskownicy.
Budują szkoły, sklepy,
parkingi i zamki.
Roję sobie o śmierci,
coraz częściej bawię się tą złotą
myślą.
Nie, nie, nie.
Nie, to najistotniejsze słowo
w każdym języku.
Gdy budzę się, mówię nie.
Neguję wszystko, jak leci.
Pokój, łóżko, kobietę, słońce
lub deszcz.
Herbatę, śniadanie, kawę i poranną
toaletę.
X `01
środa, 18 stycznia 2012
piątek, 6 stycznia 2012
Instrukcja obsługi...
Instrukcja obsługi do tego bloga...
Na tym blogu opublikowane są w całości, z zachowaniem wszystkich szczegółów kompozycji pierwotnie zamierzonej do wydań papierowych - trzy pełnometrażowe tomiki poetyckie mojego autorstwa. Tylko pierwsza książeczka ukazała się drukiem, dwie pozostałe to w zasadzie premiera...
33 wiersze - tomik ten ukazał się w 2002 roku nakładem wydawnictwa Kartki z Białegostoku w serii pod redakcją Bogdana Dudko. Jego pełny tytuł brzmi: 33 wiersze, 10 fotografii - książeczka bowiem była ilustrowana czarnobiałymi fotografiami Rafała Budzbona, co ma zresztą również miejsce na tym blogu. Ciekawostką dotyczącą wierszy z tomiku jest niewątpliwie fakt, iż zanim zdecydowałem się posłać tę książeczkę do wydawnictwa konsultowałem się w sprawie tych wierszy z pewnym znanym poetą - za moment zdradzę kto to taki... Pierwszy raz o tym mówię, ale niestety jakoś umknęło to dotąd mojej uwadze, że warto się tym pochwalić dla dobra wierszy. Swego czasu dostałem nawet lekką reprymendę od wydawcy, gdy dowiedział się o tym fakcie już po ukazaniu się książki. A zatem znanym poetą, który nieco mi pomógł z tym tomikiem, czyniąc mi zaszczyt kosmetyczną redakcją - był Bohdan Zadura. Dzięki... Ponadto podziękowania specjalne należą się Annie Tarczyńskiej, właścicielce znanej bydgoskiej Księgarni Taniej Książki przy ul. Jezuickiej oraz jej ówczesnemu mężowi Markowi Tarczyńskiemu za sporą kwotę pieniędzy, bez których tomik ten by się nie ukazał.
Ranoc - gotowy od lat tomik, który był już w kilku wydawnictwach, ale jakoś nigdzie się nie ukazał. Teraz można przeczytać go na tym blogu i nigdzie indziej. Tytuł tomiku jest ewidentnym nawiązaniem do mojego psychopoetyckiego zespołu Ranoc, a niektóre z wierszy stały się piosenkami.
Czytając poetów przeklętych... - książeczka, która też była gotowa już pewien dłuższy czas. Też była w kilku miejscach, nawet wzbudziła zainteresowanie w dwóch pewnych bardzo nobliwych wydawnictwach, jednak bez efektu finalnego. Teraz można ją przeczytać tutaj i nigdzie więcej... Dodam, że z wierszy z tego tomiku jestem jak dotąd najbardziej zadowolony.
--
Cóż... Gdyby ktoś miał ochotę przeczytać te wiersze tak, jak sobie to ułożyłem dla wydań papierowych, musiałby cofnąć się do pierwszego postu, by zacząć od 33 wierszy. Krótko mówiąc czytając ten blog od pierwszego postu do ostatniego w tym miejscu, czytelnik będzie miał możliwość wgryzienia się w tę ponad setkę wierszy po kolei, tak samo jak w papierowej książce. Taki sposób przeczytania polecam szczególnie, tym bardziej, że włożyłem sporo w kompozycję tych zbiorków, dzieląc je nawet na podrozdziały, które zdarza się mają nawet własne poetyckie tytuły. Podskórnie zresztą liczę po cichutku, że znajdzie się chociaż jeden taki czytelnik tutaj, w internecie, który zechce zadać sobie trud i będzie miał też taką pasję i ochotę, by przez to przebrnąć w całości... Zapraszam do lektury... Krzysztof Lutowski
Na tym blogu opublikowane są w całości, z zachowaniem wszystkich szczegółów kompozycji pierwotnie zamierzonej do wydań papierowych - trzy pełnometrażowe tomiki poetyckie mojego autorstwa. Tylko pierwsza książeczka ukazała się drukiem, dwie pozostałe to w zasadzie premiera...
33 wiersze - tomik ten ukazał się w 2002 roku nakładem wydawnictwa Kartki z Białegostoku w serii pod redakcją Bogdana Dudko. Jego pełny tytuł brzmi: 33 wiersze, 10 fotografii - książeczka bowiem była ilustrowana czarnobiałymi fotografiami Rafała Budzbona, co ma zresztą również miejsce na tym blogu. Ciekawostką dotyczącą wierszy z tomiku jest niewątpliwie fakt, iż zanim zdecydowałem się posłać tę książeczkę do wydawnictwa konsultowałem się w sprawie tych wierszy z pewnym znanym poetą - za moment zdradzę kto to taki... Pierwszy raz o tym mówię, ale niestety jakoś umknęło to dotąd mojej uwadze, że warto się tym pochwalić dla dobra wierszy. Swego czasu dostałem nawet lekką reprymendę od wydawcy, gdy dowiedział się o tym fakcie już po ukazaniu się książki. A zatem znanym poetą, który nieco mi pomógł z tym tomikiem, czyniąc mi zaszczyt kosmetyczną redakcją - był Bohdan Zadura. Dzięki... Ponadto podziękowania specjalne należą się Annie Tarczyńskiej, właścicielce znanej bydgoskiej Księgarni Taniej Książki przy ul. Jezuickiej oraz jej ówczesnemu mężowi Markowi Tarczyńskiemu za sporą kwotę pieniędzy, bez których tomik ten by się nie ukazał.
Ranoc - gotowy od lat tomik, który był już w kilku wydawnictwach, ale jakoś nigdzie się nie ukazał. Teraz można przeczytać go na tym blogu i nigdzie indziej. Tytuł tomiku jest ewidentnym nawiązaniem do mojego psychopoetyckiego zespołu Ranoc, a niektóre z wierszy stały się piosenkami.
Czytając poetów przeklętych... - książeczka, która też była gotowa już pewien dłuższy czas. Też była w kilku miejscach, nawet wzbudziła zainteresowanie w dwóch pewnych bardzo nobliwych wydawnictwach, jednak bez efektu finalnego. Teraz można ją przeczytać tutaj i nigdzie więcej... Dodam, że z wierszy z tego tomiku jestem jak dotąd najbardziej zadowolony.
--
Cóż... Gdyby ktoś miał ochotę przeczytać te wiersze tak, jak sobie to ułożyłem dla wydań papierowych, musiałby cofnąć się do pierwszego postu, by zacząć od 33 wierszy. Krótko mówiąc czytając ten blog od pierwszego postu do ostatniego w tym miejscu, czytelnik będzie miał możliwość wgryzienia się w tę ponad setkę wierszy po kolei, tak samo jak w papierowej książce. Taki sposób przeczytania polecam szczególnie, tym bardziej, że włożyłem sporo w kompozycję tych zbiorków, dzieląc je nawet na podrozdziały, które zdarza się mają nawet własne poetyckie tytuły. Podskórnie zresztą liczę po cichutku, że znajdzie się chociaż jeden taki czytelnik tutaj, w internecie, który zechce zadać sobie trud i będzie miał też taką pasję i ochotę, by przez to przebrnąć w całości... Zapraszam do lektury... Krzysztof Lutowski
koniec
I to już w zasadzie koniec tomiku Czytając poetów przeklętych...
Kilka wierszy pominąłem, ale chyba wyszło to raczej na plus, niż na minus.
Co będzie ukazywało się dalej na tym blogu, tego jeszcze nie wiem. Założenie było bowiem takie, że blog Krzysztof Lutowski - wiersze zaistniał po to, bym opublikował na nim te trzy tomiki wierszy. I właśnie się to stało... Wkrótce odezwę się tutaj ponownie...
Kilka wierszy pominąłem, ale chyba wyszło to raczej na plus, niż na minus.
Co będzie ukazywało się dalej na tym blogu, tego jeszcze nie wiem. Założenie było bowiem takie, że blog Krzysztof Lutowski - wiersze zaistniał po to, bym opublikował na nim te trzy tomiki wierszy. I właśnie się to stało... Wkrótce odezwę się tutaj ponownie...
Nie wiem...
Nie wiem...
wszystkie sakramenty
jakie przyjąłem w życiu
były jak wizyta w urzędzie
jakąś znaczącą metafizykę
przeżyłem dopiero
jadąc kiedyś autobusem,
który przez tę chwilę wiózł mnie
nigdzie
a ja myślałem, że jak im to opowiem
to ocaleję
nie wiem...
kupujemy czasem kwiaty malując sobie
nimi czas zabawy
dyskretną kreską wykorzystujemy co
nam dane
w oślepieniu można zwykle coś
zobaczyć
tylko coś ślepego może nas dokładnie
obejrzeć
nie wiem...
chciałem twoje oczy mieć za własność
pierścienie w twojej biżuterii
nie wiem...
czy ktoś dobrze widzi, co oni czynią
niech zaniechają tego, co mówią
czyż posiadają jakąś wiedzę
czy wiara jest zawsze ubrana w
sprawiedliwość
czy to taki fetyszystyczny strój
pod którym się nosi erotyczną
bieliznę
czy istnieje gdzieś absolutne
bezpieczeństwo
czy jest doradca godny zaufania
Być może, będziecie szczęśliwi,
a teraz spuszczam was z uwięzi
Przynieś mi to, czym mi grozisz
bo i tak wszędzie cię rozpoznam.
Ci, których wzywam
nie są w stanie pomóc nawet sobie
niebo i woda zmierzają w przeciwne
strony
środa, 4 stycznia 2012
Są strony świata...
Są strony świata...
Są strony świata
to jedno jest pewne
reszta to szansa...
Jest obrót ziemi, i czasem,
jak się bardzo odizoluję
to go słyszę...
Często Cię widuję, kiedy zamknę
oczy.
Czasami kryjesz się za drzewami.
Znęcasz się tak nade mną...
Mam po Tobie czerwone i srebrne korale
i inną tanią biżuterię. a mogły
być
moje ręce twoje ręce, a jest
narastająca cisza
Słyszałem tyle Twoich snów,
w niektórych sam istniałem.
Wybudzałem Cię z tych snów.
Byłaś na wpół świadoma
Patrzyłem w coraz zimniejsze Twoje
oczy.
Pamiętam Twoją białą sukienkę.
To wszystko zniknie
kiedy umyję po raz tysięczny okno,
wtedy zmyję to, co się w nich odbiło.
Okna kojarzą się odruchowo z
możliwością wypadnięcia
więc trzeba zasłonić okno
i zabić je dechami,
by nie podkarmiać więcej ptactwa.
„Moje tkliwe łzy i mój radosny wzwód...”
„Moje tkliwe łzy i mój radosny
wzwód...”
piękne i doskonałe, z natury bardziej
przystosowane
do kontemplacji, niż konsumpcji
chciałbyś się w niej schronić, ale
tam nie ma tego
Spór
wewnątrz
szczerość
i pohamowanie
zostałem między czekającymi
ale nasi posłańcy skrzętnie zapisują
co tam knujecie
Oto księga, której znaki są
utwierdzone,
następnie jasno przedstawione
nie czcijcie nikogo innego
to dostaniecie 30 minut extra
z modliszką pożerającą samca
euforyczna kombinacja szaleństwa
i iluzoryczności porozumienia
rozpacz nienasyconego serca
resztki twej tkliwości dawno zlizane z
podłogi...
Sztubacki hamletyzm...
Sztubacki hamletyzm...
sztubacki hamletyzm
nienawiść do świata
tożsama z nienawiścią do siebie
wmawiana sobie niepotrzebność
czytelne tło urazowe
świadomość odrzucenia
niemożliwa do zracjonalizowania
obcość świata
i samotność człowieka
siłą liryczną małego wszechświata
zrzucić swej skóry nie sposób
szybciej będzie odrębnie ponazywać
bilans sensu życia
katatonia dementia ticus
narcystyczne zapamiętanie
immanentny absurd
prześliźniesz się obok mnie
ja nigdy tego nie zauważę
przy odrobinie szczęścia twoje życie
będzie jak bajka
w instytucie rehabilitacji chorób
umysłowych
na odpowiednich dawkach
Roztaczający się duch...
Roztaczający się duch...
Roztaczający się duch
permanentnego przeczenia
nadmiar wrażliwości
jak nóż na gardle
czekanie na słowa
najściślej przylegające do
rzeczywistości
wsłuchaj się w siebie
w zgrzyt ulic i pozorną ciszę parków
na spacerach
oswajanie demonów
neurastenicznej egzystencji
niepokój zamieniany
na semantyczną nieokreśloność
tęsknota za destrukcją fizycznej
formy
wyrażająca się w turpiźmie i
brutalności
zapierdziana kołdra na łóżku
spermą schlapane prześcieradło
pustki
deheroizując skryte pokłady
zostaniesz wreszcie czysto nazwany
jego potencjalny wariant losu
precyzyjnie niedookreślony
nieoczekiwana w tak młodym wieku
drastyczność
dobrze rokująca wierszom na przyszłość
serce oddał kiedyś na zawsze takiej
jednej
która pozostała tylko na fotografii
wmawiając mu na zawsze motyw
irracjonalnego odrzucenia
w słowach drogowskazu nie ma
Kiedy szron...
Kiedy szron...
kiedy jest szron
niebawem ziemię skuje lód
zimno pochłonie nawet wewnętrzną
ciepłotę ciała
a ona jest jeszcze taka mała...
nie udając
i nic nie zamierzając
tolerując wszystkie istoty
oddając im, co należne
jak być naturalny, jak sama natura?
Sławę zostawmy innym
i inne gotowe fakty
Zostawmy ją szczurowi,
który najszybciej tam dobiegnie.
W sobie można skryć się tak dobrze,
że nikt nas już nie odnajdzie.
Autentyczność i subtelność
nie objawiają się bezpośrednio
to wymaga czasu,
który nam jeszcze pozostał
kiedy ciemne zostaje strącone przez
jasne
szkodę ponoszą obie strony
Kiedy oddanie zamienia się w twórczość
nie ma postępu ani regresu jest czyste
trwanie
zastanawiasz się już, co będzie na
śniadanie?
Subskrybuj:
Posty (Atom)