czwartek, 19 stycznia 2012

Usiadłem sobie na ławeczce.


Usiadłem sobie na ławeczce.

Usiadłem sobie na ławeczce
gdzieś w Lublinie.

Jest tabliczka na bloku
z numerem 10. Os. Pogoda, ul. Zimowa.

Chłopcy bawią się piaskiem
zamkniętym w piaskownicy.
Budują szkoły, sklepy,
parkingi i zamki.

Roję sobie o śmierci,
coraz częściej bawię się tą złotą myślą.

Nie, nie, nie.
Nie, to najistotniejsze słowo
w każdym języku.

Gdy budzę się, mówię nie.
Neguję wszystko, jak leci.

Pokój, łóżko, kobietę, słońce lub deszcz.
Herbatę, śniadanie, kawę i poranną toaletę.

X `01

ZESZYTY...

ZESZYTY...
(kolejny, czwarty już tomik wierszy, który opublikuję w całości na tym blogu)

środa, 18 stycznia 2012

piątek, 6 stycznia 2012

Instrukcja obsługi...

Instrukcja obsługi do tego bloga...

Na tym blogu opublikowane są w całości, z zachowaniem wszystkich szczegółów kompozycji pierwotnie zamierzonej do wydań papierowych - trzy pełnometrażowe tomiki poetyckie mojego autorstwa. Tylko pierwsza książeczka ukazała się drukiem, dwie pozostałe to w zasadzie premiera...

33 wiersze - tomik ten ukazał się w 2002 roku nakładem wydawnictwa Kartki z Białegostoku w serii pod redakcją Bogdana Dudko. Jego pełny tytuł brzmi: 33 wiersze, 10 fotografii - książeczka bowiem była ilustrowana czarnobiałymi fotografiami Rafała Budzbona, co ma zresztą również miejsce na tym blogu. Ciekawostką dotyczącą wierszy z tomiku jest niewątpliwie fakt, iż zanim zdecydowałem się posłać tę książeczkę do wydawnictwa konsultowałem się w sprawie tych wierszy z pewnym znanym poetą - za moment zdradzę kto to taki... Pierwszy raz o tym mówię, ale niestety jakoś umknęło to dotąd mojej uwadze, że warto się tym pochwalić dla dobra wierszy. Swego czasu dostałem nawet lekką reprymendę od wydawcy, gdy dowiedział się o tym fakcie już po ukazaniu się książki. A zatem znanym poetą, który nieco mi pomógł z tym tomikiem, czyniąc mi zaszczyt kosmetyczną redakcją - był Bohdan Zadura. Dzięki... Ponadto podziękowania specjalne należą się Annie Tarczyńskiej, właścicielce znanej bydgoskiej Księgarni Taniej Książki przy ul. Jezuickiej oraz jej ówczesnemu mężowi Markowi Tarczyńskiemu za sporą kwotę pieniędzy, bez których tomik ten by się nie ukazał.

Ranoc - gotowy od lat tomik, który był już w kilku wydawnictwach, ale jakoś nigdzie się nie ukazał. Teraz można przeczytać go na tym blogu i nigdzie indziej. Tytuł tomiku jest ewidentnym nawiązaniem do mojego psychopoetyckiego zespołu Ranoc, a niektóre z wierszy stały się piosenkami.

Czytając poetów przeklętych... - książeczka, która też była gotowa już pewien dłuższy czas. Też była w kilku miejscach, nawet wzbudziła zainteresowanie w dwóch pewnych bardzo nobliwych wydawnictwach, jednak bez efektu finalnego. Teraz można ją przeczytać tutaj i nigdzie więcej... Dodam, że z wierszy z tego tomiku jestem jak dotąd najbardziej zadowolony.
--
Cóż... Gdyby ktoś miał ochotę przeczytać te wiersze tak, jak sobie to ułożyłem dla wydań papierowych, musiałby cofnąć się do pierwszego postu, by zacząć od 33 wierszy. Krótko mówiąc czytając ten blog od pierwszego postu do ostatniego w tym miejscu, czytelnik będzie miał możliwość wgryzienia się w tę ponad setkę wierszy po kolei, tak samo jak w papierowej książce. Taki sposób przeczytania polecam szczególnie, tym bardziej, że włożyłem sporo w kompozycję tych zbiorków, dzieląc je nawet na podrozdziały, które zdarza się mają nawet własne poetyckie tytuły. Podskórnie zresztą liczę po cichutku, że znajdzie się chociaż jeden taki czytelnik tutaj, w internecie, który zechce zadać sobie trud i będzie miał też taką pasję i ochotę, by przez to przebrnąć w całości... Zapraszam do lektury... Krzysztof Lutowski

koniec

I to już w zasadzie koniec tomiku Czytając poetów przeklętych...
Kilka wierszy pominąłem, ale chyba wyszło to raczej na plus, niż na minus.
Co będzie ukazywało się dalej na tym blogu, tego jeszcze nie wiem. Założenie było bowiem takie, że blog Krzysztof Lutowski - wiersze zaistniał po to, bym opublikował na nim te trzy tomiki wierszy. I właśnie się to stało... Wkrótce odezwę się tutaj ponownie...

Nie wiem...


Nie wiem...

wszystkie sakramenty
jakie przyjąłem w życiu
były jak wizyta w urzędzie

jakąś znaczącą metafizykę przeżyłem dopiero
jadąc kiedyś autobusem,
który przez tę chwilę wiózł mnie nigdzie
a ja myślałem, że jak im to opowiem
to ocaleję

nie wiem...

kupujemy czasem kwiaty malując sobie nimi czas zabawy
dyskretną kreską wykorzystujemy co nam dane
w oślepieniu można zwykle coś zobaczyć
tylko coś ślepego może nas dokładnie obejrzeć

nie wiem...

chciałem twoje oczy mieć za własność
pierścienie w twojej biżuterii

nie wiem...

czy ktoś dobrze widzi, co oni czynią
niech zaniechają tego, co mówią
czyż posiadają jakąś wiedzę

czy wiara jest zawsze ubrana w sprawiedliwość
czy to taki fetyszystyczny strój
pod którym się nosi erotyczną bieliznę
czy istnieje gdzieś absolutne bezpieczeństwo
czy jest doradca godny zaufania

Być może, będziecie szczęśliwi,
a teraz spuszczam was z uwięzi

Przynieś mi to, czym mi grozisz
bo i tak wszędzie cię rozpoznam.
Ci, których wzywam
nie są w stanie pomóc nawet sobie
niebo i woda zmierzają w przeciwne strony

środa, 4 stycznia 2012

Są strony świata...


Są strony świata...

Są strony świata
to jedno jest pewne
reszta to szansa...

Jest obrót ziemi, i czasem,
jak się bardzo odizoluję
to go słyszę...

Często Cię widuję, kiedy zamknę oczy.
Czasami kryjesz się za drzewami.
Znęcasz się tak nade mną...

Mam po Tobie czerwone i srebrne korale
i inną tanią biżuterię. a mogły być
moje ręce twoje ręce, a jest narastająca cisza

Słyszałem tyle Twoich snów,
w niektórych sam istniałem.
Wybudzałem Cię z tych snów.
Byłaś na wpół świadoma
Patrzyłem w coraz zimniejsze Twoje oczy.
Pamiętam Twoją białą sukienkę.

To wszystko zniknie
kiedy umyję po raz tysięczny okno,
wtedy zmyję to, co się w nich odbiło.

Okna kojarzą się odruchowo z możliwością wypadnięcia
więc trzeba zasłonić okno
i zabić je dechami,
by nie podkarmiać więcej ptactwa.

„Moje tkliwe łzy i mój radosny wzwód...”


Moje tkliwe łzy i mój radosny wzwód...”

piękne i doskonałe, z natury bardziej przystosowane
do kontemplacji, niż konsumpcji
chciałbyś się w niej schronić, ale tam nie ma tego

Spór
wewnątrz
szczerość
i pohamowanie
zostałem między czekającymi
ale nasi posłańcy skrzętnie zapisują
co tam knujecie

Oto księga, której znaki są utwierdzone,
następnie jasno przedstawione
nie czcijcie nikogo innego
to dostaniecie 30 minut extra
z modliszką pożerającą samca

euforyczna kombinacja szaleństwa
i iluzoryczności porozumienia
rozpacz nienasyconego serca
resztki twej tkliwości dawno zlizane z podłogi...

Sztubacki hamletyzm...


Sztubacki hamletyzm...

sztubacki hamletyzm
nienawiść do świata
tożsama z nienawiścią do siebie

wmawiana sobie niepotrzebność
czytelne tło urazowe
świadomość odrzucenia

niemożliwa do zracjonalizowania
obcość świata
i samotność człowieka
siłą liryczną małego wszechświata

zrzucić swej skóry nie sposób
szybciej będzie odrębnie ponazywać
bilans sensu życia
katatonia dementia ticus

narcystyczne zapamiętanie
immanentny absurd
prześliźniesz się obok mnie
ja nigdy tego nie zauważę

przy odrobinie szczęścia twoje życie
będzie jak bajka
w instytucie rehabilitacji chorób umysłowych
na odpowiednich dawkach

Roztaczający się duch...


Roztaczający się duch...

Roztaczający się duch
permanentnego przeczenia

nadmiar wrażliwości
jak nóż na gardle

czekanie na słowa
najściślej przylegające do rzeczywistości

wsłuchaj się w siebie
w zgrzyt ulic i pozorną ciszę parków na spacerach

oswajanie demonów
neurastenicznej egzystencji

niepokój zamieniany
na semantyczną nieokreśloność

tęsknota za destrukcją fizycznej formy
wyrażająca się w turpiźmie i brutalności

zapierdziana kołdra na łóżku
spermą schlapane prześcieradło pustki

deheroizując skryte pokłady
zostaniesz wreszcie czysto nazwany

jego potencjalny wariant losu
precyzyjnie niedookreślony

nieoczekiwana w tak młodym wieku drastyczność
dobrze rokująca wierszom na przyszłość

serce oddał kiedyś na zawsze takiej jednej
która pozostała tylko na fotografii

wmawiając mu na zawsze motyw
irracjonalnego odrzucenia

w słowach drogowskazu nie ma

Kiedy szron...


Kiedy szron...

kiedy jest szron
niebawem ziemię skuje lód

zimno pochłonie nawet wewnętrzną
ciepłotę ciała

a ona jest jeszcze taka mała...

nie udając
i nic nie zamierzając

tolerując wszystkie istoty
oddając im, co należne

jak być naturalny, jak sama natura?

Sławę zostawmy innym
i inne gotowe fakty

Zostawmy ją szczurowi,
który najszybciej tam dobiegnie.

W sobie można skryć się tak dobrze,
że nikt nas już nie odnajdzie.

Autentyczność i subtelność
nie objawiają się bezpośrednio

to wymaga czasu,
który nam jeszcze pozostał

kiedy ciemne zostaje strącone przez jasne
szkodę ponoszą obie strony

Kiedy oddanie zamienia się w twórczość
nie ma postępu ani regresu jest czyste trwanie

zastanawiasz się już, co będzie na śniadanie?