*
Najcięższy jest metafizyczny syf.
To on jest największy.
Wtedy ja-człowiek, staje się mniejszy.
Jest tak, jakbym zniknął.
Nikt, znikąd.
Po cokolwiek, już nieważne.
Stało się za małe, ja za słaby,
a żar, jaki noszę, przeciw mnie.
Palę się...
Płonę takim ogniem,
który pali mi wnętrzności,
rzyga mi ogień w mózg,
aż do okropności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze mile widziane.