Piękne widoki w mieszkaniu.
Na razie powoli zaczyna się zmieniać coś,
nieuchwytnie prawie.
Na razie błogość, łagodnie rozpływa się ciepłem,
po moim wyziębionym mieszkaniu.
Artefakty, tego, co odeszło,
nadal na mnie patrzą ze ścian,
zdobią pokój mój.
Na razie zaczyna zmieniać się od kuchni,
ładem zaczyna się objawiać.
I złapałem się, że nocne światła, z okna,
błyszcząca wieża świątyni, na czarnym niebie,
nie napawa już
hipnotyzującą grozą czarnomagicznego piękna,
lecz emanuje kojącą poświatą niemitycznych,
po prostu wielkomiejskich, kolorowych świateł.
Tykanie zegara nie odlicza, przytłaczających chwil pustki.
Nie jest nachalną metaforą nieuchronnej śmierci.
Szczebiot przelatującego wczesną wiosną ptactwa,
nastraja świeżym optymizmem.
Nadlatujące dźwięki, wzbudzają naturalny zachwyt.
Jestem uwolniony!?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze mile widziane.